wtorek, 19 lipca 2011

Mimochodem...

Tylko mimochodem... Kolejne Spotkanie z Bajarką o 17:00 22-go lipca. A dla mam polecamy Warsztaty Tańca w Kręgu, które niestety mają pecha. W tym roku najwidoczniej taniec nie jest w modzie:(
( Ale będę się upierać!)

Historia żąda prawdy...

Historia według Herdera żąda prawdy. Lub chociażby bezstronnej miłości do prawdy. Lecz zarówno pisanie, jak i pojmowanie historii zawsze nacechowane będą solidną dawką subiektywnego zabarwienia. Bo jesteśmy ludźmi i już. Historie wojen w podręcznikach różnych nacji odbiegają od siebie jak drogi na skrzyżowaniach. Niby istnieją znaki regulujące ich przebieg, nie mogą one jednak powstrzymać dróg od nieustannie powiększającego się oddalania. Opracowania na temat II wojny światowej są jak straszna opowieść spisana na kartce: wciąż zginana i gnieciona, rozprostowywana i wygładzana. Mazana, pokryta korektorem, później znów zdrapywanym, albo ledwo schnącym na którejś z kolei warstwie. Za to kiedyś zaprosiliśmy do nas tzw. Świadka epoki w osobie przemiłego bardzo już starszego pana, aby opowiedział grupie seminaryjnej o swoim życiu i otaczającym go przez dziesiątki minionych lat świecie. Pan zaś nie opowiadał nam o wojnie, ani o Polakach, Kaszubach i Niemcach. Wzruszył się opowiadając po prostu o Sąsiadach, znajomych ze swojej wsi. Wspominając to spotkanie ja przypominam sobie o Alexandrze Treichelu i moich poszukiwaniach jego książek o medycynie ludowej. Na razie przez Instytut Herdera w Marburgu dotarłam do jednego tytułu. Pan Jank, autor świetnych artykułów na portalu Naji Goche (http://www.najigoche.kaszuby.pl/) cytuje Treichela z księgi, którą dawno temu miał okazję przeczytać. Tytuł to mniej więcej Medycyna ludowa Prus, oczywiście w języku niemieckim, bo w takowym została napisana. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie… Olbrzymia wdzięczność ma za każdy trop…

Alexander Treichel był właścicielem majątku Wilcze Błota, którego zarządzaniem „obarczył” żonę, sam zaś zajął się etnografią, botaniką, zoologią i archeologią. Stworzył niesamowite archiwum fotografii swojego najbliższego otoczenia na szklanych negatywach. Odkrycie jego kolekcji było impulsem do stworzenia wystawy, którą obecnie można oglądać we Wdzydzach Kiszewskich. Treichel wzorem braci Grimm zbierał lokalne podania, obyczaje i pieśni. Jego metody wywołują podziw zmieszany z niedowierzaniem. Jak to: zbierał stare kobiety, poił je nalewką, karmił cukierkami i notował co opowiadały i o czym śpiewały? Lubił też podróżować czwartą klasą szukając towarzystwa i rozmów z prostymi ludźmi. Miał ogromną żądzę poznania i nie czynił różnic między Polakami, Niemcami i Kaszubami (choć w jego czasach, przed ruchem młodokaszubskim z początków XX wieku, kultura kaszubska była raczej balastem dla ludności kaszubskiej). Na jego zdjęciach świat zagubiony już w przeszłości odżywa, a on sam jako ciekawski, brodaty staruszek wydaje się dziwnie spokojny… jakby wiedział, że dzięki negatywom dostąpi swojego małego zmartwychwstania…


czwartek, 14 lipca 2011

Kto pomoże w oblężeniu Malborka...

W zaprzyjaźnionym Malborku brakuje sił natarcia. Zapraszamy do wkliknięcia się w ich program. Z pewnością będzie niezwykle...

http://www.oblezenie.zamek.malbork.pl/

A u nas pokojowo. Zapraszamy do zapisywania się na Warsztaty Tańców w Kręgu. Uspokoją i już nikt nie będzie miał ochoty wojować, a jedynie kibicować wojowaniu udawanemu.

wtorek, 12 lipca 2011

Po przerwie z animuszem

Zaglądających przepraszam za chwilę milczenia. Zebrało się spraw różnych do za- i odkręcania, nawijania i dziergania. Co do dziergania nad różnymi projektami i projekcikami, niebawem zaproszę szanowne grono historycznie zorientowanych amatorów i nie tylko na spotkanie z panem Markiem, który przy herbacie, kawie i ciasteczkach domowego wypieku opowie nam o ziołolecznictwie na Pomorzu. Osobiście już umieram z ciekawości, bo homeopatia to mój konik i z rozrzewnieniem wspominam warsztaty alchemiczne na Lawendowym Polu w Nowym Kawkowie na Warmii (serdecznie polecam, warsztaty odbywają się co roku!), czy też chwile spędzone z Zielichą w Górach Świętokrzyskich (w drewnianej chacie wsłuchiwałam się w mądrości Hanki, które tej z kolei zostawiła w spadku babka i babka babki...).

Nasze zielarskie pogaduchy w sierpniu, wcześniej zaś kolejne podejście do Tańców w Kręgu. Naprawdę zapraszam Moi Drodzy - tym razem skromniej, bo jednodniowo i proporcjonalnie taniej. Kobiety! Tańce w kręgu to fantastyczny sposób na budowę więzi z samą sobą i innymi, możliwość wyrażenia swojej kobiecości, poczucia magii pradawnego ruchu... Planowany termin to 21 lipca, czwartek. 10-18 z przerwą. Koszt 80 zł. Konieczne wcześniejsze zgłoszenie. Biodra w ruch i drżyj Ziemio... A raczej Salo Balowa... Ale na Ziemi:)

A wczoraj napisał do nas pra-pra-prawnuk Luizy von Krockow. Jak tylko zgłębię drzewo genealogiczne, zdam relację... Ciąg dalszy nastąpi...

czwartek, 7 lipca 2011

Bajarka czeka...

... na dzieci większe, mniejsze, a może nawet już dorosłe. Najważniejsze, to czuć się dzieckiem w zakamarku serca - gdzieś tam, gdzie mieszkają obdarte kolana, wspomnienia o wspinaniu się na drzewa i pachcie (dla niewtajemniczonych, w moim kaszubskim dzieciństwie było to pożyczanie owoców z okolicznych sadów i oddawanie ogryzków i pestek:), na szczęście tolerowane przez posiadaczy, którzy zapewne sami hołdowali tej tradycji w przeszłości).

 Dla tych, którzy podążają właśnie lub chętnie powracają na ścieżkę dzieciństwa:
KOLEJNE SPOTKANIE Z BAJARKĄ. 

Już jutro, 8 lipca o godzinie 17:00 w podziemiach Zamku w Krokowej.

Do zobaczenia!

wtorek, 5 lipca 2011

Nieformalne Koło Historyczne Mestwin

Puk, puk... Czy ktoś nas słyszy?:) Tym razem nie będę narzekać na zasypianie z myszką:) Jeśli chodzi o zdobywanie informacji, internet jest prawdziwym cudem świata. Wystarczy nauczyć się sztuki filtrowania i odkryć na przykład digitalizację zbiorów bibliotecznych. To, rzecz jasna, jedynie przykład dobrodziejstw sieci. Owszem, nie dajmy się nią opleść jak mackami ośmiornicy. Pozostańmy krytyczni, dzieciom dostęp dawkujmy jak słodycze (i to tylko te zdrowe:)) Jeśli jednak poszukujemy historycznych informacji, to wyszukując, porównując, analizując - dojdziemy do źródeł. Wielu, ale to dla umysłu prawdziwie krytyczno-analitycznego nie powinien być problem. Wszak w bibliotece nie wszystko znajdziemy, a jak już znajdziemy, to okaże się, że wypożyczone. A w księgarni zwykle drogo (szczególnie po wprowadzeniu 5% VAT-u na książki, niestety), a co gorsza nakład pożądanych przez nas pozycji jest często dawno wyczerpany.

Pozostaje internet... Przyznaję się, czasem skacząc między wiekami zasypiam z myszką w ręku.... I rozumiem innych głodnych wiedzy.
Podążając drogą tych przemyśleń, natknęłam się na drogowskaz - może by zebrać ludzi z podobnym problemem i założyć grupę wsparcia? Dla miłośników wiedzy, którzy chcieliby łykać ją wspólnie bez myszki w ręce i kropli do zmęczonych oczu?

Ogłaszam więc prace nad umieszczeniem w Gospodzie stolika dla Stałych Bywalców poprzez utworzenie Nieformalnego Koła Historycznego Mestwin (a jakże!:) Będziemy się spotykać w Muzeum w Krokowej
i zajadać dania historyczne. O różnych smakach, czasem wręcz pikantnych:)

Zapraszam do stołu...

Puk, puk...

Letnie bajanie

Cóż począć miały matki z dawnych lat pozbawione "błogosławieństwa" TV i rzeszy zabawek interaktywnych zastępujących mamę, tatę i cały boży świat... Gdy sama byłam mała, kaszubskie wichry serwowały nam dość często i czasem nawet w kilkudniowych dawkach odcięcie od linii energetycznych. Za oknem rozpoczynał się kolejny mały koniec świata, a my przy świecach oddawaliśmy się ulubionemu zajęciu: opowiadaniu i słuchaniu opowieści. 


Dzisiaj brak prądu oferujemy jako atrakcję niemieckim turystom:) Sami zaś skaczemy po kanałach albo zasypiamy z myszką w ręku. Tego lata chcielibyśmy na chwilę powrócić do krainy dzieciństwa. Spotkania z Bajarką zainaugurowaliśmy 24 czerwca. Nie tylko zabytki materialne zasługują na uwagę i opiekę. Także słowo, ulotne i intymne, powinno znaleźć się pod ochroną. Jak rysie, misie panda i konwalie... Wyłowimy je z powszedniego hałasu i przemycimy dla przyszłości.  


Tym razem daniem historyczno-kulturalnym na ławie w Gospodzie pod Mestwinem będzie Ragoût z kaszubskich bajek, baśni, sag i legend przyprawione dobrą zabawą i niespodzianką krokowskiego szefa kuchni. 


Bajkowa biesiada odbędzie się 8 lipca o godz. 17.00 w podziemiach Zamku w Krokowej. 


Serdecznie zapraszam i życzę smacznego! 


Wasza Bajarka.

piątek, 1 lipca 2011

Zamek, czy pałac?

Pytanie, którym gryzą się, lub które gryzie rozlicznych administratorów, pracowników, czy przewodników po "Zamku w Krokowej": Jak potraktować żółtą i nijak niepodobną do malborskich murów perełkę architektoniczną? Ostatnio przed głównym sprawcą niniejszych dociekań stanęła tablica informacyjna. Problem nazewnictwa pojawił się wówczas po raz kolejny. Zamek to, czy pałac - oto jest pytanie... A może nawet dwór? Zakończyło się telefonem do eksperta. Wyrok brzmi: Zamek w Krokowej jest pałacem, umownie nazywanym Zamkiem. W końcu zamek to według definicji budowla o zwartej zabudowie, łącząca dominującą funkcję obronną z mieszkalną i gospodarczą. I owszem, odwiedzający wieś w XV wieku na taką właśnie budowlę by się natknęli. Stanęliby bowiem przed prostokątnym  budynkiem, flankowanym 2 narożnymi wieżami.  Od tego czasu jednak budowle obronne wyszły z mody, więc i nasz skromny Schloss musiał poddać się przeróbkom, tracąc i zyskując kolejne elementy. W XVII w. pojawił się reprezentacyjny dziedziniec, a nudny wał ziemny zamieniono w ogród włoski. Kiedy zaś nastały czasy hrabiny Luizy, z dawnego Zamku mało co już pozostało. Jego miejsce zajął zgrabny pałac z salą balową, a wokół niego sławny na całą XVIII-wieczną Europę romantyczny park krajobrazowy. Można o nim pomarzyć spacerując po niewielkiej zachowanej części koło Zamku, przepraszam - pałacu:)
Duszom wrażliwym na dotyk historii polecam spacer do Sowiego Jaru (z Alei Filozofów to prosta i niemożliwa do zgubienia droga przez łąki) - między drzewami tego prawie już zapomnianego zakątka przemyka jeszcze czasem tajemnica, jakby Luiza wodziła za nami swoim romantycznym, nieco smutnym spojrzeniem.